Orzeł zwycięski w Sułkowicach!

Orzeł Myślenice zrobił wielki krok w stronę górnej części tabeli, wygrywając po raz pierwszy w historii z Gościbią Sułkowice na wyjeździe. Orłowcy świetnie zagrali w pierwszej połowie i wyszli na dwubramkowe prowadzenie, a po przerwie dali sobie wbić tylko jednego gola.

Podopieczni trenera Sławomira Świecy w końcu zagrali na większym luzie i przełożyło się to na bardziej widowiskową grę. Chociaż do ideału sporo brakowało, to z pierwszej połowy myśleniczanie mogli być bardzo zadowoleni, dominując w posiadaniu piłki i stwarzając kilka naprawdę ciekawych sytuacji podbramkowych.

Już w pierwszych minutach Ostrowski huknął z dystansu tuż przy słupku, ale interwencja Światłonia była przedniej marki. Później bardzo blisko było po sprytnie rozegranym rzucie wolnym i gdyby tylko Mistarz po przepuszczeniu przez Ostrowskiego trafił w światło bramki, pewnie Orłowcy cieszyli by się z prowadzenia.

W końcu w 22. minucie z rzutu wolnego z prawej strony boiska dośrodkowywał Bałucki, a tuż przed bramkarzem piłkę trącił Pyzio i było 1:0. Kilka minut później w identycznej sytuacji Bałucki z rzutu wolnego oddał tak zwany centrostrzał, a piłka skozłowała przed bramkarzem i wpadła do siatki. Jeszcze przed przerwą rozgrywający świetne zawodyBałucki po raz kolejny zagroził z rzutu wolnego, ale techniczny strzał nad murem ostemplował poprzeczkę.

Zawodnicy Gościbii kilka razy doszli do głosu, ale brakowało celnego wykończenia akcji. W drugiej połowie Orłowcy już nie grali tak otwartej piłki, ale głównie z uwagi na to, że z minuty na minutę rósł napór miejscowych. Na trybunach dało się nawet usłyszeć stwierdzenie jednego z kibiców gospodarzy, że "Orzeł już podł"

Trudno powiedzieć, czy defensywna gra wynikała z braku sił, czy po prostu z obrony bardzo korzystnego wyniku na wyjeździe. Miejscowi w 60. minucie dopięli jednak swego strzelając piękną bramkę. Dośrodkowanie z lewej strony piękną główką wykończył Ostafin i chociaż Pajka był bliski skutecznej interwencji, to piłka tuż przy słupku wpadła do bramki.

Końcówka spotkania obfitowała w zdecydowany napór Gościbii i kontrataki Orła, po których kilkakrotnie było blisko. Świetne okazje zmarnowali Pyzio i M.Górka po dośrodkowaniach Ostrowskiego, a w końcówce wprowadzony z ławki Kraus wypracował znakomitą okazję Święchowi, jednak ten zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału na bramkę. Niewykorzystane okazje mogły się zemścić w końcówce, ale gospodarze uderzali zbyt anemicznie, przez co Pajka nie miał najmniejszych problemów z wyłapywaniem ich strzałów. Gorąco zrobiło się w doliczonym czasie gdy po zamieszaniu w polu karnym jeden z graczy Gościbii z najbliższej odległości nastrzelił rękę Mikołajczyka, ale sędzia słusznie zinterpretował tę sytuację inie podyktował rzutu karnego.