Raba jedną nogą w V lidze, remis w meczu na szczycie!
Pierwszomajowe popołudnie zebrało na trybunach stadionu dobczyckiej Raby tłumy kibiców, ale nie ma co się dziwić, skoro rywalizowały ze sobą dwie najlepsze drużyny w tegorocznej kampanii rozgrywkowej. Myślimy nawet, że to mógł być frekwencyjny rekord lig okręgowych! Pogoda dopisała, publika dopisała, nieco tylko rozczarowało widowisko, bowiem obie drużyny zagrały dość zachowawczo, a mecz ostatecznie zakończył się remisem.
Remisem, z którego i tak choć straconym w samej końcówce, to bardziej cieszyć może się Raba, która pozostawiła status quo w ligowej tabeli, wypracowując wcześniej dziewięciopunktową zaliczkę, którą trudno będzie roztrwonić na ligowym finiszu. Jak przebiegało to spotkanie? Rozpoczęło się od wspomnianej już zachowawczości z dwóch stron, żadna z ekip nie chciała zaryzykować otwartej gry, skoncentrowała się ona w środku pola i w wielu momentach opierała na prostych rozwiązaniach lub dłuższych podaniach. To zdecydowanie nie był Orzeł, którego oglądaliśmy w ostatnich spotkaniach.
Więcej okazji stworzyli sobie gracze Raby, dobrze prezentujący się na własnym obiekcie w bieżących rozgrywkach, a dodatkowo niesieni dopingiem kibiców, chcieli udowodnić na murawie, że zajmowanie pozycji lidera nie jest dziełem przypadku. Miejscowi stosunkowo szybko wyszli na prowadzenie, bo już w 24. minucie po zespołowej akcji dogranie wzdłuż bramki wykończył Michał Chramiec i biało-niebiescy prowadzili 1:0.
Orłowcy próbowali się odegrać, swoje okazji mieli John Echezona Ezeh i Krzysztof Zając, jednak bez powodzenia. Gol powinien natomiast paść w ostatniej minucie pierwszej połowy, gdy po znakomitej kontrze wyprowadzonej przez Bartłomieja Gromalę, piłkę otrzymał Krzysztof Zając i w pełnym biegu zewnętrzną częścią buta zagrał prostopadle do Damiana Wsoła, a ten już przyjęciem kierunkowym stworzył sobie sytuację sam na sam z bramkarzem, jednak uderzył tuż obok słupka bramki rywali. To mógł być klasyczny gol do szatni.
W drugiej połowie natomiast dużo spokoju w poczynania Orłowców wzniosła zmiana Mateusza Sudra, który stał się dystrybutorem piłek w środku pola i przełożyło się to na większe zagrożenie ze strony drużyny prowadzonej przez trenera Kamila Ostrowskiego. Niemniej jednak dopiero w ostatnim kwadransie Raba dała się zepchnąć do niskiej defensywy i w odczuciu Orłowców sędzia powinien wskazać na wapno w sytuacji, gdy Krzysztof Zając był faulowany przez Szczepana Hyżego. Arbiter miał wszelkie podstawy, by użyć w tej sytuacji gwizdka, bowiem zawodnik Orła osłaniał futbolówkę, a defensor rywali zaatakował go w plecy. Sędzia na wapno nie wskazał, a Orłowcy nie zrezygnowali z walki o wyrównującą bramkę i szczęście uśmiechnęło się w końcówce, gdy tym razem Michał Zborowski sfaulował Tomasza Marchińskiego w obrębie szesnastki, a jedenastkę na bramkę zamienił Kiryl Kyrylov.
Po golu wyrównującym jeszcze akcja przeniosła się w pole karne Orłowców i Raba miała okazje do zdobycia zwycięskiej bramki. Warto też zaznaczyć, że w samej końcówce na murawie pojawili się dwaj juniorzy młodsi Orła - Adrian Ciślik i Antoni Kowalcze i cieszy, że potrafili udźwignąć gatunek tego meczu w momencie, gdy wynik wisiał na włosku.
- Każda drużyna mogła tego dnia przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, choć zdecydowanie najbardziej sprawiedliwym wynikiem jest remis. Uczciwie trzeba przyznać, że nie graliśmy swojej gry w tym meczu, to Raba bardziej była Rabą, niż my byliśmy Orłem. Ale szacunek i gratulacje dla naszych chłopaków za to, że mimo, iż ten mecz nie układał się po naszej myśli, do końca graliśmy o zwycięstwo i wyrównaliśmy na trudnym terenie. Nasze mecze z Rabą to dla mnie osobiście sól tej okręgowej rywalizacji. Osobiście bardzo się cieszę, że tego typu drużyny - pracujące z dziećmi i młodzieżą stanowią główną siłę ligi i pokazują, że się da. Gratuluję już Rabie zdobycia mistrzostwa. Ktoś powie, że jeszcze dużo grania i wszystko się może wydarzyć. Myślę, że jak chodzi o 1. miejsce to sprawa jest już jasna. Tak grająca Raba i przede wszystkim doświadczona w grze o awans, nie da sobie już tego wydrzeć. Zasłużyli sobie na to nie tylko świetną grą, ale też długoletnią pracą trenera Turczy i filozofią całego klubu. My jedziemy dalej - najważniejsze jest to, żebyśmy grali to co potrafimy i wtedy możemy myśleć o czymś więcej, a sportowo na pewno stać nas na to - mówi Kamil Ostrowski, trener Orła Myślenice.
Raba Dobczyce - Orzeł Myślenice 1:1 (1:0)
Chramiec 24’ - Kyrylov 90+1’ (k)
Raba: Grandys - Ładyga, Wyroba, Hyży, Wałek (70 R.Zborowski), Kabaja (73 Duda), Burkat, Dudek (88 Masełko), M.Zborowski, Chramiec, Ptak (70 Szczepański)
Orzeł: Kostka - Kyrylov, Pnyevskyy, M. Mistarz (75 A. Mistarz) - Żak (46 Marchiński), Gromala, Moskal, (87 Kowalcze), Wsół (60 Suder), Topa (60’ Bargieł) - Zając, Ezeh (87 Ciślik)
Komentarze