Dąbrowa ojcem zwycięstwa, Orzeł 1, Rokita 0!
Dotychczas Orzeł uchodził za najbardziej gościnną drużynę w lidze, gdyż w tym sezonie każdy z rywali, który przyjeżdżał do Myślenic wywoził przynajmniej punkt. Niechlubna passa została w końcu przerwana, ale po kolei...
Z uwagi na to, że sytuacja gospodarzy w tabeli nie jest zbyt kolorowa, był to mecz z gatunku tych, o których Anglicy mawiają "must win." Zawodnicy obydwóch drużyn zaserwowali dość licznie przybyłym kibicom emocjonujące widowisko, trzymające w napięciu od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego .
Jako pierwsi do głosu w tym spotkaniu doszli przyjezdni, gdy po sprytnym podaniu Żuławińskiego sam na sam z Pajką znalazł się M.Piwowarczyk, ale bramkarz Orła obronił jego uderzenie. Gracze Rokity bezpodstawnie domagali się w tej sytuacji rzutu karnego, ale o faulu nie było mowy. W odpowiedzi po dośrodkowaniu z kornera piłkę na piątym metrze przejął Ostrowski i huknął z pół woleja, ale tuż obok bramki. Następnie świetnym strzałem z dystansu popisał się Pyzio, ale zmierzającą niemal w okienko futbolówkę w efektownie sparował Kornio.
Orłowcy zyskali optyczną przewagę i udokumentowali ją szybko bramką. W 27. minucie do prostopadłej piłki zagranej przez Ł.Święcha dopadł M.Górka i będąc sam na sam z bramkarzem trafił w słupek, ale z skuteczną dobitką pospieszył Dąbrowa, pakując futbolówkę do bramki. Jeszcze przed przerwą swoich sił próbował Kański, ale jego strzały znacznie mijały bramkę Rokity.
Po przerwie mający nóż na gardle myśleniczanie nie mogli zaprzepaścić swojej szansy na zwycięstwo i skupili się głównie na defensywie, za co mogli zostać skarceni. Najpierw co prawda po indywidualnej akcji Ostrowskiego bramkę strzelił Pyzio, ale sędziowie dopatrzyli się spalonego, a później mogło być 1:1, gdy Kania zagrał efektownie nad linią obrony do Żuławińskiego, a ten świetnie opanował piłkę i mając przed sobą tylko Pajkę mógł go wręcz zapytać gdzie posłać piłkę. Bramkarz gospodarzy wydawał się powiedzieć - tutaj nad bramką poproszę - bo właśnie tak fatalnie przestrzelił napastnik Rokity.
W końcówce przyjezdni próbowali jeszcze swoich sił po strzałach Kani i Budzowskiego, ale obydwa nieznacznie minęły bramkę. Ponadto gracze Rokity po raz drugi domagali się karnego po faulu na M.Piwowarczyku i o ile sytuacja z pierwszej połowy była zupełnie bezpodstawna, to po spóźnionym wślizgu Kasprzyka ocena sytuacji była dość dyskusyjna.
Myśleniczanie mieli również swoje szanse, chociażby Pyzio niecelnie główkował po dośrodkowaniu Dąbrowy z kornera, czy też Żak, który strzelał z woleja z szesnastu metrów tuż obok bramki. W doliczonym czasie gry za dwie żółte kartki z boiska wyleciał Kania, a po chwili sędzia zakończył zawody i pierwsze domowe zwycięstwo Orła w sezonie stało się faktem.
Komentarze