Pierwsza porażka u siebie, teatr jednego aktora - Przemysław Hibner

Naszym zdaniem wypaczył wynik, zepsuł widowisko, nazmyślał w pomeczowym protokole, a przede wszystkim zamiast chłodzić emocje, które towarzyszą piłkarskim meczom jeszcze je podburzał swoimi docinkami, bezsensownymi tekstami, a i wręcz ubliżając zawodnikom - tak w jednym zdaniu podsumujemy występ sędziego Przemysława Hibnera w meczu Orzeł Myślenice - Raba Dobczyce. 

Bycie sędzią piłkarskim nie jest dla nikogo przymusem, nie jest koniecznością, a raczej powinno być powołaniem. Arbiter, który przyjeżdża sędziować mecz wcześniej sam zdecydował żeby taki, a nie inny zawód wybrać i skoro wybrał, zdecydował zarabiać sędziując, to jak w każdym fachu musi liczyć się z tym, że od pracownika się wymaga. Trudno nie wymagać od sędziego wymierzania sprawiedliwości i spełniania swoich obowiązków w należyty sposób. Tym bardziej przykre, że osoby, które stwarzają pozory jakby przez większość życia nie ćwiczyły na w-fie, zostają sędziami i psują widowiska na amatorskim poziomie, gdzie zawodnicy poświęcają swój czas na sumienne trenowanie w celu jak najlepszych występów, o których  w efekcie decyduje później nieudolność takiego sędziego. To już drugi występ tego arbitra, który udowodnił jego brak pojęcia o sędziowaniu, gdyż przyznamy szczerze, że tak samo zepsuł spotkanie Tempo Rzeszotary - Orzeł Myślenice. Co prawda spotkanie wygrane przez Orłowców, ale widowisko kompletnie zepsute przez Przemysława Hibnera.

Co do meczu Orła z Rabą, to nie cała wina broń Boże spada na sędziego. On psuł co się dało, ale i Orłowcy marnowali sytuacje na potęgę. W pierwszej połowie myśleniczanie mieli przewagę, ale nie przekładała się ona na okazje podbramkowe. Tych więcej miała Raba, bo dwa razy interweniował Marek Pajka, a raz po strzale głową piłka poszybowała nad poprzeczką. Po drugiej stronie boiska po znakomitej akcji Dominik Górka dośrodkował na nogę Mariusza Kasperka, ale ten z bliska trafił w boczną siatkę.

W drugiej połowie Orzeł stracił gola po błędzie w defensywie i wykorzystaniu sytuacji sam na sam przez Patryka Kubackiego. Później na sytuację sam na sam z bramkarzem pobiegł Krzysztof Zając i mógł doprowadzić do remisu, ale jego strzał prawą nogą wybronił golkiper Raby. Orłowcy przycisnęli w celu odrobienia strat, ale bardzo nieporadnie. W dodatku z każdą minutą coraz bardziej boiskowe ciśnienie podnosił arbiter. Przeszedł sam siebie, gdy zaczął rozdawać czerwone kartki na ławce rezerwowych, a po chwili Arkadiusz Dudek zdobył pięknego gola z rzutu wolnego, ale ten powinien nie zostać uznany, gdyż sędzia trzymał rękę w górze, potwierdził zawodnikom Orła, że rzut wolny jest pośredni, ale choć nikt prócz Dudka piłki zmierzającej w okienko bramki nie dotknął, to arbiter gola uznał. Efekt - 0:2 i kilka kartek dla Orła.

W końcówce sędzia wyrzucił jeszcze z boiska z dwoma żółtymi kartkami Mikołaja Wyrobę, który nawet nie faulował w danej sytuacji, tylko Krzysztof Żak i przewinienie na pewno nie nadawało się na jakiekolwiek upomnienie. Orła stać było jedynie na pięknego gola Mateusza Mistarza w doliczonym czasie gry, po którym sędzia skończył zawody. Orzeł przegrywa na własne życzenie, po swoim być może jednym z najsłabszych meczów w tym sezonie, ale zastanawia nas fakt co zrobić, aby nikomu już pan Hibner zawodów nie zepsuł. To bodaj największa bolączka, bo każdy może nie mieć swojego dnia, błędy sędziowskie zdarzają się i w Lidze Mistrzów i na Mistrzostwach Świata, a w okręgówce sędzia czuje się bezkarny i jesteśmy pewni, że nie tylko nam przez swoją nieudolność nie pozwolił rozegrać normalnego meczu.

Orzeł Myślenice - Raba Dobczyce 1:2 (0:0)
Mistarz 90+5 - Kubacki 61, Dudek 84

ORZEŁ: Pajka - D.Górka (78 Płonka), Kasprzyk, Mistarz, Lesiński (60 M.Górka) - Żak, Sabała, Wyroba, Kasperek (75 Maślak) - Kański (70 Pyzio), Zając

Galeria z meczu - Bartek Ziółkowski FOTO