Emocje i walka do samego końca, ale bez punktów w Wieliczce...

Tragiczne sędziowanie to pierwsze co nasuwa się po sobotnim wyjazdowym meczu Orła Myślenice z Górnikiem Wieliczka. Młody arbiter był - co mu chluby nie przynosi - najjaśniejszą postacią tego meczu, ale jednocześnie najsłabszą. Raz po raz pokrzykiwali na niego zawodnicy i trenerzy obu drużyn czy panuje nad boiskową sytuacją, bo najwidoczniej przerosła go waga tego spotkania.

Galeria zdjęć autorstwa Bartka Ziółkowskiego 

Co najgorsze wypaczył wynik odgwizdując wątpliwy rzut karny w 8. minucie dla Górnika Wieliczka za zagranie ręką Adriana Kasprzyka, którego piłka co prawda trafiła w rękę, ale ustawioną ją miał na klatce piersiowej i obrysu swojego ciała nie powiększył. W tej samej sytuacji arbiter pouczał zawodników w murze jak można trzymać ręce, by nie odgwizdał przewinienia, a konsekwencji w przełożeniu jego wiedzy na praktykę zabrakło gdy piłka minęła mur i po koźle nastrzeliła wspomnianego defensora Orła. W efekcie karnego na bramkę zamienił kapitan miejscowych Paweł Wasilewski i jak się później okazało był to jedyny gol tych zawodów.

To, że bramek już nie oglądaliśmy nie oznacza, że brakowało emocji, by tymi można by obskoczyć ze trzy dobre sportowe imprezy. Żywiołowo dopingujący kibice Górnika mogli być zadowoleni z postawy swoich zawodników w pierwszej połowie, gdyż zdecydowanie zepchnęli Orłowców do defensywy i mieli co najmniej trzy sytuacje, po których mogli podwyższyć swoje prowadzenie. Jedyne co musimy wrzucić do ogródka kibicom, to niepotrzebne wulgarne przyśpiewki, zwłaszcza te wyzywające zawodników Orła. Uważamy, że chluby to nikomu nie przyniosło i zdecydowanie piętnujemy takie zachowania.

Po przerwie natomiast sytuacja odmieniła się jak w kalejdoskopie i najlepszym tego dowodem jest fakt, że pierwszą groźną sytuację Górnicy stworzyli sobie w... 95. minucie zawodów. Wcześniej dominował Orzeł, który przecież przed przerwą był bardzo nieporadny w konstruowaniu ofensywnych ataków. Wyliczając sytuacje mogące dać wyrównującą bramkę w drugiej połowie najpierw po wrzucie z autu kąśliwie strzelał Krzysztof Pyzio, ale minimalnie obok słupka. Strzał głową Rafała Kańskiego wylądował na słupku, a wolej Krzysztofa Zająca zatrzymał się na rękawicach golkipera gospodarzy. Najlepszą akcję myśleniczanie stworzyli w 83. minucie, gdy Krzysztof Żak zagrał w uliczkę do Łukasza Święcha, a ten mając przed sobą tylko bramkarza strzelił minimalnie obok słupka.

Kluczowa dla losów spotkania mogła być sytuacja z 93. minuty kiedy to po dośrodkowaniu z rzutu wolnego główkował Rafał Kański, a dobijał Mikołaj Wyroba po czym piłkę na linii bramkowej ręką zatrzymał Sebastian Klimczyk. Na nic jednak zdały się protesty zawodników Orła, bo gwizdek arbitra milczał. Naszym zdaniem dwa poważne błędy wypaczające wynik, nie wspominając o kompletnym braku panowania nad tym co dzieje się na boisku przez pełne 90 minut.

Orzeł wrócił więc z Wieliczki na tarczy, ale udowodnił, że potrafi postraszyć nawet głównych pretendentów do awansu za jakich uważany jest przecież wielicki Górnik. Zdaniem postronnych obserwatorów rzadko widzi się tak zróżnicowane dwie połowy, ale szkoda tylko, że mecz nie zakończył się sprawiedliwym remisem. Górnikowi trzeba oddać początek, ale po przerwie raczej odliczali minuty do końcowego gwizdka.

Górnik Wieliczka - Orzeł Myślenice 1:0 (1:0)
Paweł Wasilewski 8 (k)

ORZEŁ: Marek Pajka - D.Górka (46 Kański), Mateusz Pajka, Kasprzyk, Lesiński (77 Maślak) - Mistarz, Wyroba, Żak, Kasperek (64 T.Sabała), Pyzio (72 Święch) - Zając

Źródło relacji wideo: NCproject

Galeria zdjęć autorstwa Bartka Ziółkowskiego